Zespół Placówek Oświatowych w Porębie Średniej       2012/2013

 

 
                

       

Kaplica dedykowana „Bojownikom o wolność 1863 r.”, wystawioną przez matkę bohatera powstania styczniowego,

płk. Karola Frycze.

                 

Powstanie Styczniowe 1863 – 1864 to zbrojne wystąpienie przeciwko Rosji, największe polskie powstanie narodowe. Za jego początek przyjmuje się datę 22 stycznia 1863 roku.

Przyczyną Powstania Styczniowego był nasilający się rosyjski ucisk narodowy na Polaków. Sam wybuch został poprzedzony wieloma manifestacjami patriotycznymi na terenie Warszawy, które były krwawo tłumione przez Imperium Rosyjskie i jego wojsko. W tym czasie uformowały się dwa przeciwstawne obozy: czerwonych – dążących do wybuchu powstania oraz białych – przeciwników jakichkolwiek zrywów zbrojnych.

Powstanie Styczniowe zostało przyspieszone przez pobór do wojska rosyjskiego ludności polskiej – tzw. branka. Tymczasowy Rząd Narodowy ogłosił manifest powstańczy, w którym wzywał do walki z zaborcami, jednocześnie gwarantując pewne dobra, m. in. zniesienie różnic stanowych.

Powstanie Styczniowe objęło swym zasięgiem Królestwo Polskie, a także Litwę, Białoruś oraz część Ukrainy. Istotną rolę w powstanie, jeśli chodzi o działania zbrojne odegrał Romuald Traugutt, który zyskał wielką sławę jako dyktator powstania. Dowodził on jednym z oddziałów, a wszystkie swoje działania poświęcił ratowaniu tego zrywu, do końca walczył o niepodległość.

Niestety, Powstanie Styczniowe 1863 – 1864 nie mogło liczyć na powodzenie ani osiągnięcie jakiś większych sukcesów. W noc wybuchu Imperium Rosyjskie dysponowało aż 100 tysięczną armią wobec zaledwie 6 tyś. powstańców. Co prawda wojsko polskie było wspomagane przez Polaków ze wszystkich zaborów, emigrację, a także przedstawicieli innych narodów, jednak wobec sił wroga byli praktycznie bezsilni. Ostatecznie Rosja zyskała dwukrotną przewagę liczebną nad powstańcami.

Powstanie Styczniowe, które zakończyło się wiosną 1864 roku okazało się wielką klęską dla narodu polskiego. Odzyskanie niepodległości stało się czymś niemożliwym i nawet nie myślano wtedy o kolejnych zrywach. Szacuje się, że ok. 20 tyś. żołnierzy ze strony polskiej poległo.


Dowódcy Powstania Styczniowego:
Ludwik Mierosławski
Marian Langiewicz
Romuald Traugutt    

     

                                     

Poręba to miejscowość leżąca w Puszczy Białej. Po wybuchu Powstania Styczniowego 1863r. teren puszczy gęsto zalesiony umożliwiał prowadzenie walki oraz dawał schronienie wielu oddziałom powstańczym dowodzonym przez Zygmunta Padlewskiego, Ignacego Mystkowskiego, Karola Frycze, Kazimierza Ramotowskiego „Wawra”, Ludwika Lutyńskiego, Władysława Cichorskiego ps. „Zameczek”, Jakuba Jasińskiego, Maksymiliana Broniewskiego.

W Porębie znajduje się grobowiec inż. Karola Frycze, dowódcy 1 Pułku Pułtuskiego, który ciężko ranny w bitwie pod Łączką 23 maja 1863r. Przeniesiony z pola bitwy do Poręby umiera 24 maja gdzie zostaje pochowany. Grobowiec w formie kaplicy wystawia matka płk. Karola Frycze. 
Bitwa pod Łączką, była przegrana przez powstańców. Do I wś na mokradłach stał krzyż na mogile poległych, jak wspominają najstarsi mieszkańcy, lecz dziś już nikt nie potrafi wskazać tego miejsca. 

Po tragicznej bitwie pod Kietlanką 13 maja 1863 i śmierci dowódcy Ignacego Mystkowskiego (inżynier uczestniczył w budowie kolei Watszawsko-Petersburskiej), nad pozostałymi powstańcami dowództwo obił Karol Frycze (inżynier uczestniczył w budowie kolei Watszawsko-Petersburskiej). Karol Frycze w oddziale Mystkowskiego dowodził piechotą kosynierów. Po odwrocie powstańcy rozbili obóz pod Łączką (gmina Długosiodło) na Uroczysku Bykowce. Wśród niedostępnych bagien, miejsce to dawało bezpieczne schronienie, aby spokojnie odtworzyć silny oddział. Dowódcą kawalerii był Bronisław Deskur dawny dziedzic z Niegowa. Dzięki jego pamiętnikom możemy dowiedzieć się jak przebiegała bitwa:
'Obóz Fryczego pod Łączką (tak się miejscowość nazywała) od tygodnia prawie spoczywał w bardzo dobrej pozycyi jako schronienie, bo na środku ogromnych błót w lesie, gdzie był kawałek suchego gruntu, a do tego miejsca przez błota które zaledwie piechotą przejść można było, prowadziła jedyna grobelka, na której zaledwie dwa konie obok mogły się zmieścić. Frycze tak się czuł bezpiecznym w tym schronisku, że nie rozstawił żadnych placówek. Lasocki, żołnierz z kampanii węgierskiej 1848r., który był w sztabie Fryczego, i ja, zwracaliśmy Fryczemu uwagę, na konieczną potrzebę opasania łańcuchem wedet obozu, bo choćby Moskali szpieg nie prowadził, to za śladem Dąbkowskiego po piaskach ostrołęckich trafi do naszego obozu; następnie proponowaliśmy, aby będąc w tak dobrej pozycyi, bitwę przyjął, obstawiwszy odpowiednie punkta po za błotem, - nie zdołało to jednak przekonać Fryczego, utrzymywał, że Moskale do nas nie trafią. Wysłałem ja wszakże moich kawalerzystów na dość odległe wedety za błota i tak noc spokojnie przeszła. Nadedniem kazałem konie pokulbaczyć i przy koniach spoczywać. Frycze, jakkolwiek wiedział od kuryera, że Moskale idą, kazał zabić wołu i kotły nastawić, zostawiając zupełną swobodę żołnierzom. W obozie śmiał się z mojej przezorności, a tem samem dał mi do zrozumienia, że mam stracha, ja zaś utrzymywałem, że koni nie mam do stracenia, aby je w błocie zostawić, jak mi zamkną drogę jedyną, którą wyjść mogę z tego więzienia. Dla piechoty nie jest ono takie straszne, bo i błotami, jak kto ma uciekać, ucieknie. Moje wedety zmieniane, wciąż stały; 
koło dziesiątej rano wysłałem podoficera Józefa Kubickiego, (o którym wyżej w odsyłaczach wspomniałem), aby poluzował wedety. Zaledwie tenże dojechał do pierwszej, strzał padł, a Moskale prawie na plecach Kubickiego wpadli do obozu. Kawalerya, ponieważ była gotowa, jednocześnie wsiadła na koń i wyjechała z błota grobelką wyżej wzmiankowaną. Ruszyłem natychmiast zatrzymać pierwszy atak Moskali, którzy przyszli wąską drożyną w gąszczu sosnowym i rozsypali się już po błotach. Na ciasnej jednak drodze nie mogłem, jak tylko dwójkami jechać, rozwinąć się było niepodobna. Moskale, usunąwszy się z drogi w gąszczę, z obu stron dróżki dali do nas ognia. Zleciało kilka lanc, ale kawalerzysta na szczęście żaden; strzał był bardzo bliski, więc zgórowali. W tem zamięszaniu brakło mi trzech z kawaleryi. Walewski, instruktor, który pozostał z tyłu, przy wsiadaniu na konia, dostał kulą w czoło i poległ na miejscu. Podoficer Lebl, który pierwszy na dróżkę wyjechał, prawdopodobnie został odcięty od nas i szeregowiec Barzykowski, który wprawdzie z konia zleciał, ale widziałem, jak się podniósł zdrów zupełnie. Piechota nasza bez tornistrów zaledwie zdołała złapać za broń, kiedy część Moskali była już w obozie, przez błota przeszedłszy. Drozdowski, oficer, jeszcze w mundurze rosyjskim, złapał jeden pluton uzbrojony w karabiny z bagnetami, i z nim uderzył na bagnety, wołając przez zapomnienie „na sztyki” po moskiewsku. Któryś z naszych, myśląc, że zdradza, ponieważ po moskiewsku zakomenderował, strzelił do niego z tyłu. Ciężko ranny, Drozdowski upadł. Frycze z kosynierami trzymał się czas jakiś, ale dostał kulą w brzuch, kosynierzy się rozpierzchli, unosząc go z sobą. Cała piechota, której było do tysiąca rozsypała się po błotach. Ja szczęśliwie wyszłem z kawaleryą z tej błotnej pułapki, w której mogłem wszystkie konie zostawić. Sformowawszy się, przejechałem na gościniec, który dzielił las na dwie połowy i zatrzymałem się po drugiej stronie gościńca. Moskwa, zabrawszy rannego Drozdowskiego *), kotły nasze i furgony, wyjechała na ten sam gościniec co i ja. Wysłałem oficera Rafalskiego, aby podjechał bliżej gościńca i przyjrzał się, gdzie Moskwa pociągnie i co zabrała. Rafalski wyjechał w pole, przy gościńcu zlazł z konia na sto kroków od kolumny moskiewskiej i przyglądał się spokojnie. Tak Moskalom tem zaimponował, że ci, zobaczywszy go, wstrzymali się, ale po chwili namysłu ruszyli dalej, nie zaczepiając go wcale. Prawdopodobnie obawiali się zasadzki innego jakiego oddziału. Moskali było cztery roty (kompanie) piechoty i jeden szwadron huzarów na siwych koniach, z którego to szwadronu mieliśmy w naszej kawaleryi trębacza, Feliksa Szymańskiego rodem z Lublina. Zdezerterował on Moskalom przed bitwą zarębską z Ostrołęki. Feliks ów utrzymywał, że w tym szwadronie było bardzo dużo Polaków, że gdybyśmy byli się z niemi starli, byliby przeszli, bo często o tem w szwadronie Polacy mówili, że przy okazyi przejdą. Tym razem Moskale nie użyli tego szwadronu, trzymali go w ariergardzie podczas bitwy.
Do wsi
Poręba zanieśli rannego Fryczego, a kiedym tam przybył na drugi dzień, już dogorywał dzielny ten żołnierz. Jeżeli grzeszył czem Frycze, to tylko brawurą swoją, bo nadzwyczajnej był to odwagi człowiek. Po śmierci Fryczego objął chwilowo dowództwo Broniewski, uczeń szkoły wojskowej w Kuneo.'

Ponieważ spotkałem trochę rozbieżności (np. kaplica postawiona na grobie Karola Frycze- został pochowany na miejscowym cmentarzu, czy poległego pod Dybkami lub zmarł we wsi Przyjmy-Dybki 24 maja 1863 i został pochowany w
Porębie.) przytoczę w oryginale fragment rozważań:
„Jak wynika z pamiętnika o wyniku bitwy zadecydowała zdrada jednego z powstańców.”
„..... co do zdrady miejsca obozowania są dwie wersje i obie dotyczą nie powstańca tylko chłopca, który dostarczał powstańcom żywność. Jedna że zdradził, a druga że wymuszono informacje torturami i moim zdaniem ta jest bardziej prawdopodobna.”

oraz relacja o miejscu bitwy:
„Miejsce bitwy i obozu do dziś nie zostało odnalezione. Mimo starań wielu osób nie ustalono gdzie to miejsce się znajduje. Teren jest podmokły, krajobraz się zmienił i nie zachowały się żadne ślady po bitwie i miejscu obozowania. Ostatnia żyjąca osoba pamiętała z młodości jak ojciec pokazywał kopiec, gdzie miejscowa ludność przy asyście żandarmów pozbierała ciała powstańców i pochowała w kopcu, gdzie jeszcze do I wojny światowej znajdował się krzyż. Dziś ten starszy Pan już nie potrafił odnaleźć tego miejsca. Z opowieści wynika, że carscy żołnierze dopuszczali się tortur i dobijali ciała powstańców w sposób bardzo brutalny wydłubując oczy bagnetami.” 

Z Porębą związane są jeszcze daty:
16 maja 1863r. doszło do potyczki 4 Szwadronu Strzelców Konnych z Jazdą Carską. Zdarzenie to upamiętnia drewniany krzyż przy drodze do Udrzyna (nie miałem okazji go namierzyć i często zastanawiam się widząc samotny krzyż czy nie upamiętnia jakiegoś miejsca).
12 listopada 1863r. odbyła się bitwa oddziałów Walentego Lasockiego i Józefa Zduńczyka (w której objął dowództwo oddziału po Lasockim) z wojskiem rosyjskim (data ta znajduje się na drzwiach grobowca-kaplicy).